środa, 14 stycznia 2015

"Nic nie trwa wiecznie" Rozdział 5


„Nic nie trwa wiecznie”
Rozdział 5.

 ‘’Ania”
„Jest inaczej, a zarazem tak samo”
Śniłam.. A może jednak nie? Może to była chora rzeczywistość, której nie byłam w stanie ogarnąć.. Wiem tylko jedno… To czego nigdy bym się nie spodziewała, zbliża się wielkimi krokami…

‘’Adam”
- Zabieramy ją do szpitala.
- Dobrze. Będę jechał za wami. –znieśli Anię z górę po czym zniknęli w głębi karetki. Wybiegłem za nimi i wsiadłem do samochodu. Droga nie trwała długo. Może z 15 minut. Po dotarciu zabrali ją na jakąś salę. Chciałem tam wejść, lecz nie pozwolili mi. Złapałem się za głowę i zacząłem chodzić w kółko, gdy nagle usłyszałem swój telefon. Zacząłem przeszukiwać kieszenie kurtki aż w końcu znalazłem cel. Spojrzałem na wyświetlacz „Michał” zakląłem pod nosem gdyż przypomniałem sobie, że miałem po niego przyjechać i zabrać do szkoły, ponieważ jego samochód jest w przeglądzie. Spojrzałam na godzinę. Za 20 minut zaczynają się zajęcia. Po raz kolejny zakląłem. Niechętnie przycisnąłem zieloną słuchawkę i przybliżyłem telefon do ucha.
- Stary gdzie ty jesteś?! Spóźnimy się! – usłyszałem głos pełen złości.
- Jestem w szpitalu.
- Co się stało?!  Wszystko z tobą w porządku?! Miałeś wypadek?!– wydawało mi się, że krzyczał.
- Tak, ze mną wszystko w porządku. – uspokoiłem go
- To co się w takim razie stało? – zapytał już trochę spokojniejszy.
- Coś z Anią. – zauważyłem z sali, do której zawozili przed chwilą Anię wychodzi lekarz- Sorry ale muszę kończyć. Oddzwonię później.
- Ej czekaj co się stało?! Halo jesteś?! – pomimo jego pytaniom rozłączyłem się i podbiegłem do lekarza. Bez żadnego przywitania zapytałem :
- Co z nią?!
- Dzień dobry. Żeby się cokolwiek dowiedzieć musimy zrobić najpierw badania. – odpowiedział spokojnym głosem po czym chciał odejść, lecz zastąpiłem mu drogę
- A kiedy wykonacie te badania?
- Przede wszystkim proszę się uspokoić bo pana gniew nam nie pomoże. Po drugie jesteśmy już w trakcie badań, więc proszę usiąść albo zrobić coś innego i spokojnie czekać na informacje. – bardzo wyraźnie podkreślił słowo „spokojnie”.
- Dobrze. Dziękuję i przepraszam. – pokiwał tylko głową po czym wyminął mnie i odszedł.
Michał dzwonił do mnie jeszcze z 5 razy ale nie odebrałem. Siedziałem tam dobre 5 godzin. Usłyszałem głosy dobiegające ze strony recepcji, więc ciekawy odwróciłem głowę w tamtą stronę. Zobaczyłem wystraszoną mamę Ani, podszedłem do niej i się z nią przywitałem
- Dzień dobry.
- Gdzie ona jest?! Co się stało?!
- Też chciałbym to wiedzieć. Nie mogłem jej rano obudzić, wystraszony zadzwoniłem po pogotowie.
- Dobrze zrobiłeś kochany – poklepała mnie po policzku po czy uśmiechnęła się. Odwzajemniłem go.
Usiedliśmy oboje na krzesełkach obok sali. Po godzinie z sali wyszedł ten sam lekarz co wcześniej. Pani Ewa od razu podbiegła do niego, a ja poszedłem w jej ślady.
- Co z nią jest?! Co z moją córeczką?!
- Spokojnie. Jej organizm jest strasznie osłabiony. Nie zauważyła pani nic dziwnego w jej zachowaniu? Może brała narkotyki?
- Nie no nie wydaje mi się żeby była w stanie wziąć to dziadostwo. Nie tak ją wychowywałam.
- Tu nie chodzi o wychowanie proszę pani. Na pewno nic pani nie zauważyła? Czy na przykład nie chciała nic jeść, spotykała się z jakimś podejrzanym towarzystwem? – pokręciła głową
- Nic? Na pewno? To bardzo ważne dla nas aby podać przyczynę.
- Nie raczej nie.
- Raczej? – wypytywał. Pni Ewa nie odpowiedziała więc zrobiłem to za nią.
- Na pewno
-  A ty to niby kto? Brat? Kolega?
- Jestem jej chłopakiem. To ja ją tu przywiozłem i nie zauważyłem nic dziwnego w jej zachowaniu, a szczególnie wczoraj. Była ze mną.
- Yhy. Czy w nocy stało się coś szczególnego?
- Nie. Oglądaliśmy film, zjedliśmy pizzę i poszliśmy spać.
- Dobrze. Jeżeli dowiemy się czegoś konkretnego z wyników badań powiadomimy państwa.
- Ale jak to? To Ania nie wraca dziś do domu?
- Przykro mi ale musimy zostawić ją na obserwację. Za tydzień powinniśmy już ją wypisać. – bez większych wyjaśnień, odszedł.
- Niech pani jedzie do domu. Ja z nią zostanę. – zaproponowałem.
- Jesteś wspaniałym chłopakiem wiesz. – uśmiechnęła się do mnie ciepło
- Dziękuję. Staram się. – również się uśmiechnąłem
- Cóż muszę wziąć sobie wolne. Dziękuję, że tak się nią opiekujesz. Do zobaczenia jutro.
- Tak. Do zobaczenia. – odpowiedziałem po czym wyszła, a ja wszedłem na salę.
Leżała tam.. Taka bezbronna.. Wyglądała na tak delikatną, jakby miała się za chwilę rozpaść na milion kawałeczków.. Miała zamknięte oczy.. Oddychała tak jakby sprawiało jej to trudność.. Bardzo powili podszedłem do niej. Usiadłem na krześle obok łóżka. Spojrzałem na jej twarz. Wydawała się smutna. Przybliżyłem swoją twarz do jej twarzy, po czym złożyłem delikatny pocałunek na jej policzku. „KOCHAM CIĘ” szepnąłem do jej ucha. Wróciłem z powrotem na swoje miejsce i chwyciłem ją za rękę…

‘’Ania"
Tu chodzi tylko o ciebie…
 
No i jest! Nareszcie :p Przepraszam was bardzo jest mi naprawdę bardzo głupio ... :( Postaram się dodawać częściej ale nie obiecuję .. :** życzę miłego czytania i komentowania!! <333
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz