niedziela, 26 kwietnia 2015

Ogłoszenia :)

Wiem, że długo nie dodawałam nowego rozdziału i wiem, że pewnie zawiodłam niektóre osoby... Niestety brak czasu jak i wyobraźni mi na to nie pozwoliły. Ostatnio egzaminy, teraz bierzmowanie, później wybór szkoły, a jeszcze później bal spady mi na głowę w najmniej odpowiednim czasie. Gdy tylko znajdę chwilę wolnego czasu i chociaż skrawek mojej wyobraźni się uaktywni od razu biorę się za pisanie nowego rozdziału, dlatego też śledźcie bloga i wyczekujcie :) bardzo chciałabym zobaczyć jakieś komentarze odnośnie tego czy ktokolwiek jeszcze czeka na nowy rozdział? pozdrawiam wszystkich i trzymajcie za mnie kciuki :D

sobota, 21 lutego 2015

"Nic nie trwa wiecznie" Rozdział 7


„Nic nie trwa wiecznie”
Rozdział 7.
‘’Ania’’
Moje przeczucia można powiedzieć, że nie poszły na marne. Chociaż zależy, z której strony na to spojrzeć. Przyjechał i tata i Michał .. Oczywiście nie obyło się bez kłótni.. Gdy tylko się zobaczyli, od razu zaczęli „zabijać” się wzrokiem. Nie to żeby się nie lubili, raczej są o mnie zazdrośni. Tata jest w domu przeważnie raz na rok, kiedy już wróci chce cały ten czas spędzić ze mną i siostrą. To drugie jest raczej nie możliwe, gdyż przed wyprowadzką Marta pokłóciła się z nim i do tej pory się nie pogodzili..
……….. 4 lata temu …….
Dzień jak każdy inny. Taa chciało by się.. 25 marca, sobota, wiosna. Sezon na siedzenie na dworku i opieprzanie się uważam za otwarty. Jako, że wyjątkowo dziś było ciepło bo aż 22 stopnie!, postanowiliśmy razem z rodzinką zjeść obiad w ogrodzie. Wiedziałam co się szykuje, ale nie wspominałam nikomu, w końcu obiecałam jej. Kiedy tematy do rozmów się skończyły i zapadła krępująca cisza, dźgnęłam Martę lekko łokciem, żeby wreszcie powiedziała, a raczej oznajmiła swoje plany, które zamierza zrealizować. Spojrzała na mnie lekko zdenerwowana, chcąc ją pocieszyć wysłałam jej uśmiech. Odwzajemniła go i chciała coś powiedzieć ale zamknęła z powrotem usta. Pokręciłam zażenowana jej postawą głową i postanowiła przerwać tę cholerną ciszę i jednocześnie zmusić ją do mówienia.
- Marta ma wam coś do powiedzenia.
Dziewczyna spojrzała na mnie wściekła i jednocześnie zawstydzona, a rodzice jak na zawołanie podnieśli głowę.
- No słuchamy cię córko. Co chcesz nam powiedzieć? – mama jak zwykle zaciekawiona tym co Marta chce im powiedzieć. Ciekawa jestem czy nadal będzie taka ciekawska kiedy się dowie. Zaśmiałam się w duchu.
- No.. No bo ja.. Noo.. kurczę… ehh..
- No powiesz wreszcie, czy mam to zrobić za ciebie?! – nie wytrzymałam już i powiedziałam coś co nie miało wyjść na jaw..
- To ty wiesz? – zdziwił się tata.
- No tak, to w końcu moja rodzona siostra nie? – wysłałam mu lekki uśmiech. Marta mnie zabije..
- No dobrze mniejsza o to czy wiedziała czy nie, chciałaś nam coś powiedzieć skarbie. O co chodzi? – mama jak zwykle uratowała sytuację. Po paru wdechach moja siostra wreszcie to z siebie wydusiła.
- Przeprowadzam się. Znaczy znalazłam odpowiednią ofertę studiów i zamierzam na nie pójść.
Rodziców normalnie zamurowało. No takiej reakcji z ich strony to się nie spodziewałam. Wymieniłyśmy spojrzenia z Martą i z powrotem przeniosłyśmy wzrok na osoby naprzeciwko.
- Powiecie coś czy nie?
- Aha. – mama jak zwykle niezawodna.
- Powiesz nam chociaż ile minut zajmie ci droga w tą i z powrotem? – zapytał tata.
- Nie tato chciałeś powiedzieć godzin. – wtrąciłam się i to było chyba zła opcja, gdyż poczułam na sobie wściekły wzrok taty, a to właśnie dlatego, że wtrąciłam się do jego rozmowy z córką. U nas w domu panuje zasada: „Nie wcinamy się innym w rozmowę, a szczególnie osób dorosłych, ponieważ jest to niekulturalne, a nie tak nas wychowano” bla, bla, bla… I tak ani ja, ani moja siostra nie stosujemy się do tej zasady. Tak więc odwróciłam swój wzrok, szczerze to miałam ochotę wstać od stołu i pójść pobiegać, byle by nie musieć na niego patrzeć, ani z nim rozmawiać. Tak strasznie stosował się wszystkich zasad i przepisów, że czasem strach było się do niego odezwać, żeby nie wyjść na „nie odrośniętego od ziemi gówniarza, bez prawa do jakichkolwiek rozmów”. Lecz mimo tego zostałam, żeby wspierać moją kochaną siostrę. Jesteśmy ze sobą bardzo zżyte, prawie każdą chwilę spędzamy razem, nie mamy przed sobą żadnych tajemnic, nawet z Majką nie jesteśmy aż tak blisko. Wracając do tematu jego spojrzenie mówiło, że mam siedzieć cicho. Oparłam się o oparcie, wzięłam do ręki telefon i zaczęłam się nim bawić.
- O czym mówi twoja siostra? – wiedziałam, że dopiero po tym pytaniu rozpocznie się prawdziwa wojna. Ojciec zawsze chciał dla nas jak najlepiej, dlatego też twierdził, że najlepiej będzie jeżeli zostaniemy w Warszawie, tu gdzie jest nasz dom.
- No bo chcę się przeprowadzić, ale nie gdzieś tutaj.
- A gdzie? – w jego głosie można było wyczuć irytację i zdenerwowanie.
- Do Anglii? – to brzmiało raczej jak pytanie, a nie odpowiedź.
- Nie ma mowy! – teraz to już był po prostu wściekły …
- Ale dlaczego? Przecież sam mówiłeś, że zaakceptujesz każdy mój wybór i zawsze będziesz mnie wspierał! Już zapomniałeś?!
- Ale to jest parę tysięcy kilometrów stąd! Jak ty sobie to wyobrażasz?!
- Jak ja sobie to wyobrażam?! Póki co to ciebie nie ma prawie w ogóle w domu!
- Kochani uspokójcie się! Kłótnią niczego nie wskóracie!
- Ja to co innego! Ja pracuję na to żebyś ty miała co jeść i miała w czym chodzić!
- No i właśnie o to chodzi! Powinieneś dać mi szansę! Tato jestem już dorosła i chcę podejmować własne decyzje.
- Może i jesteś dorosła, ale na pewno nie jesteś poważna i nie potrafisz o siebie zadbać! Zachowujesz się jak dziecko Marta. Tu impreza, tam impreza. Niedługo oświadczysz nam, że jesteś w ciąży i, że nie wiesz kto jest ojcem! – teraz to już przesadził.. Spojrzałam się na Martę. Miała łzy w oczach.
- Mikołaj. – upomniała go mama.
- Co Mikołaj?! Ty nic nie powiesz?! Jasne, że nie.. Nigdy nie potrafiłaś otworzyć gęby!
- Przestań już do cholery, bo przesadzasz! Widzisz coś złego w tym, że nasza córka chce się kształcić?!
- Nie.. Ja widzę coś złego w tym, że chce wyjechać!
- Oj przestań już z tym wyjazdem! Kiedyś musiało to nastąpić.. i dobrze o tym wiesz!
- Powiedziałem NIE I KONIEC KROPKA! Nie będę więcej rozmawiał na takie tematy. W Warszawie są świetne warunki na naukę, nie wiem dlaczego tego nie doceniasz..
- Ależ tato. Istnieje coś więcej niż tylko Warszawa i kto jak kto, ty powinieneś wiedzieć o tym najlepiej!
- Przestań już gadać o tym bo pieprzysz bez sensu! Nigdzie nie jedziesz, masz dom, masz rodzinę, a nie Anglia jej się kuźwa wymarzyła…
- Tato przestań! Ona chce tylko spełniać swoje marzenia! Tobie się udało, dlaczego nie pozwolisz jej na to samo?
- Powiedziałem ci, że masz się nie wtrącać, więc się nie odzywaj smarkulo.. –teraz to już po prostu nie panował nad sobą.
- Mikołaj wyjdź. – mama nie była już w stanie powiedzieć nic więcej. Miała dość tej kłótni, widziałam to w jej oczach.
- Że co ty do mnie mówisz?! No chyba sobie ze mnie kpisz..
- Powiedziałam wyjdź..
- Heh.. Jesteście wszystkie siebie warte. – rzucił widelcem w talerz i wyszedł z ogrodu.
………
Ostatecznie, po wielu kłótniach i nieprzespanych nocach, stwierdził, że ma to gdzieś i niech robi co chce. Od ich ostatniej kłótni, ani ze sobą nie rozmawiali, ani się za bardzo nie widzieli. Dlatego też tata nie miał nigdy okazji jej przeprosić, chociaż my z mamą i tak w to nie wierzymy. Sądzimy, że i tak zacznie jej to wypominać i znowu skończy się na kłótni. Pomimo tamtego pamiętnego dnia, nie straciłam kontaktu z tatą, w zasadzie to byliśmy bardzo zżyci i tak zostało do tej pory. Jako iż są to pierwsze święta jakie spędzimy w gronie całej rodziny, jestem przeogromnie szczęśliwa. A raczej z powodu, że spędzę je razem z tatą. Od jakichś 6 czy 7 lat nie był obecny na uroczystości, nie wiem czy ze względu na obecność Marty, czy rzeczywisty brak czasu.. w każdym bądź razie w tej chwili muszę wybierać pomiędzy ojcem, a ukochanym…


No i macie.. Jest kolejny rozdział. Miał wyglądać trochę inaczej, ale tak jakoś dobrze mi się pisało tą całą kłótnię, że pomyślałam, że będzie ona głównym wątkiem tego rozdziału. :) Mam nadzieję, że się podoba. Ten rozdział jest długiii i to dlatego, że chcę wam jakoś wynagrodzić moją nieobecność ;)
Zapraszam do czytania i KOMENTOWANIA ! Bez tego nie będzie kolejnego rozdziału :**
Huehuehue taki mały szantaż <33



sobota, 7 lutego 2015

"Nic nie trwa wiecznie" Rozdział 6


„Nic nie trwa wiecznie”
Rozdział 6.
‘’Adam’’
Poczułem jak ktoś biega po korytarzu. Podniosłem głowę i zobaczyłem pielęgniarki biegnące w kierunku Sali, w której leżała Ania. Wstałem z krzesełka i pobiegłem w tą samą stronę co one. Stanąłem obok okna jej Sali i zobaczyłem jak ją reanimują.. Ktoś zaciągnął żaluzje znajdujące się na oknie nawet na mnie nie patrząc. Odsunąłem się lekko od okna. Stałem tak przez chwilę dopóki nie usłyszałem, że maszyna, która stała obok łóżka dziewczyny, przestała pikać, a za drzwiami nie słychać było już pośpiechu i paniki lekarzy. Zakryłem usta ręką aby nie zacząć krzyczeć, a do oczu napłynęły mi łzy. Jedyne co w tym momencie czułem to ból i tęsknota.. Myśl, że nigdy już jej nie zobaczę, nie dotknę jej ręki, nie pocałuję, przerażała mnie. Słyszałem krzyki pani Ewy. Ból w jej głosie był nie do zniesienia.. Po policzkach poleciały mi pierwsze łzy.. Nie kryłem się z tym. W tym momencie było mi wszystko jedno.. Poleciały kolejne i kolejne, po chwili już płakałem. Stałem i płakałem. Z Sali wyszedł lekarz, popatrzył się na nas, spuścił głowę i delikatnie pokręcił głową po czym odszedł. Pni Ewa krzyczała i płakała jak opętana.. Osunąłem się o ścianę i schowałem głowę w kolana. Płakałem, a każda kolejna łza piekła mnie bardziej.. Świat dookoła mnie stał się niewyraźny, prawie niewidoczny..
- Hej. Obudź się. Nie powinieneś być w szkole? – blondynka, leżąca naprzeciwko mnie uśmiechała się.
Przetarłem oczy i rozejrzałem się dookoła. „Gdzie ja jestem” zapytała moja podświadomość. Przeniosłem swój wzrok na dziewczynę. Nadal się uśmiechała. Po chwili ‘’rzuciłem się na nią’’ i mocno przytuliłem.
- Ty żyjesz. Jeju jak dobrze, że tu jesteś i, że żyjesz. –prawie płakałem. „Ah jak dobrze, że to był tylko sen” moja podświadomość znowu przemówiła we mnie.
‘’Ania”
Obudziłam się i rozejrzałam dookoła. Znajdowałam się w jakieś białej Sali. Spojrzałam w bok. „Ah tak jestem w szpitalu”. Odwróciłam głowę w drugą stronę. Na fotelu obok łóżka leżał chłopak. Naj wyraźniej śniło mu się coś niedobrego, gdyż spostrzegłam delikatną łzę spływającą po jego policzku. Szturchnęłam go lekko w ramię, żadnej reakcji.
- Hej. Obudź się. Nie powinieneś być w szkole? –zapytałam uśmiechając się do niego.
Zachowywał się dziwnie. Rozglądał dookoła jakby z niedowierzeniem. Nagle wstał i przytulił mnie mówiąc
- Ty żyjesz. Jeju jak dobrze, że tu jesteś i, że żyjesz. – nie zrozumiałam jego słów, lecz mimo tego odpowiedziałam
- Jestem, a gdzie miałabym być? Jestem i nigdzie się nie wybieram. – stykaliśmy się teraz czołami i uśmiechaliśmy się.
- Kocham cię. – wypalił nagle.
- Ja ciebie też. –powiedziałam a on pocałował mnie. Przerwaliśmy go, gdyż nasza chwila prywatności została przerwana. Do Sali wszedł lekarz i spojrzał na nas z uniesionymi brwiami, na co zaśmialiśmy się. Michał odsunął się ode mnie i puścił mi oczko. Zarumieniłam się i przeniosłam wzrok na lekarza. Sprawdzał coś w karcie pacjenta po czym spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Mam dobre wieści. Wyniki badań wyszły dobrze. Najprawdopodobniej było to przemęczenie lub zdenerwowanie, gdyż nie znaleźliśmy żadnej choroby. – powiedział.
- Hmm więc co to znaczy. – otwierałam już buzię jednak Michał wręczył mnie w mówieniu.
- To znaczy, że jeżeli stan zdrowia pacjentki nie zmieni się przez tydzień wypiszemy ją do domu. – wymieniliśmy spojrzenia z chłopakiem.
- Dziękuję panie doktorze – powiedziałam na co on tylko pokiwał głową i wyszedł.
- Miejmy nadzieję, że nic ci się nie stanie przez ten tydzień i wrócisz do domu. – pocałował mnie w czoła, ja jedynie pokiwałam głową i zatopiłam się w własnych myślach co oczywiście zauważył.
- Nad czym tak myślisz? – zmarszczył brwi, co ja robiłam już od jakichś 2 minut.
- Hmm jestem strasznie zmęczona. Nie będziesz miał nic przeciwko, jeżeli położę się spać? – uśmiechnęłam się sztucznie, żeby nie odkrył, że kłamię. Jeszcze przez chwilę bacznie mnie obserwował, po czym lekko zdezorientowany pokiwał głową i dał mi buziaka w policzek i wyszedł. Tak naprawdę nie byłam zmęczona, raczej zdziwiona całą tą sytuacją. Jeszcze nigdy w życiu nic podobnego mi się nie zdarzyło. Nie miałam zamiaru nikomu tego mówić. Nadal myśląc zamknęłam oczy i odpłynęłam..
Przez ten tydzień nic się nie działo, mój stan zdrowia znacznie się poprawił. Michał przychodził do mnie codziennie. Niekiedy odwiedzili mnie jacyś znajomi ze szkoły. Dziewczyny były u mnie z 2 razy, ponieważ ja miałam zostać wypisana dopiero 24 grudnia, a więc one, podobnie zresztą jak wszyscy, wyjechały do rodziny na święta. Wyjątkowo w tym roku zważywszy na mój stan zdrowia, cała rodzina przyjechała do na. Zazwyczaj wszyscy zjeżdżają się do babci i dziadka, ale jak zwykle ja muszę coś wykombinować. W zeszłe święta siedziałam sama w domu, gdyż stwierdziłam, że nie będę sobie psuła nerwów. Zawsze wracając ze świąt od babci wszyscy są skłóceni. Norma… Mam nadzieję, że w tym roku będzie inaczej.
Strasznie mi się tu nudzi, chociaż jak sobie pomyślę, że będę musiała się denerwować to wolę już tu siedzieć. Niestety rodzinka się już zjeżdża, a ja wychodzę ze szpitala. Nawet nie wiecie jak się cieszę… podejrzewam, że zamiast taty przyjedzie po mnie Michał ..

Hejka. :) no to mamy kolejny rozdział :p hmm nie wyszedł mi za bardzo bo ostatnio nie mam weny i ogólnie same problemy . :/ NO TO OCENIAJCIE W KOMENTARZACH I PISZCIE CO MYŚLICIE I CZY CHCECIE KOLEJNY RODZIAŁ .! <33 trzymajcie się ciepło :**

poniedziałek, 2 lutego 2015

Pytania? ;)

Moi drodzy czytelnicy!
Wiem, że bardzoo długo mnie tu nie było i bardzo was za to przepraszam. :(
Tak wiem pewnie myślicie sobie "miała ferie i nic nie napisała, ale ona jest głupia" i takie tam.
Nie, nie mam zamiaru się tłumaczyć bo to będzie z mojej strony żałośnie wyglądało.. Chciałabym tylko powiedzieć, że nie miałam zbytnio czasu w ferie, gdyż codziennie miałam próby tańca, a po powrocie do domu musiałam pomagać mamie itp. do tego nie miałam laptopa, ponieważ mój kochany braciszek ciągle grał w jakieś durne gry i oglądał bajki -.- na dodatek wszystkie pomysły jakie do tej pory miałam na opowiadanie wyparowały w jednym momencie i po prostu nie mam pojęcia co mam dalej pisać :/ może gdybyście mi jakoś pokazali, że chcecie, żebym to dalej kontynuowała, lub, że wam się podoba dostałabym jakiegoś niesamowitego olśnienia i cokolwiek z siebie wydusiła ...:p nie wiem czy jest sens dalej kontynuować to opowiadanie bo widzę, że wam się nie podoba :( jeśli pokażecie mi, poprzez komentowanie, że chcecie abym kontynuowała losy Ani i Adama proszę o zostawienie komentarz pod tym postem :* nawet nie wiecie jak takie małe rzeczy motywują człowieka do dalszej pracy *.* była bym wam bardzo wdzięczna za komentowanie (mogą być nawet hejty), za jakiekolwiek uwagi odnośnie opowiadanie, może jakieś pomysły na dalszą część? ^^ chciałabym abyście byli po prostu aktywni tu, dla mnie, dla siebie, no tak po prostu :) bo niby dlaczego ja mam być aktywna skoro wy nie jesteście co ? xD nie no ale teraz tak na serio. to wy jesteście dla mnie podporą i to dla was jest to opowiadanie. :) komentarze możecie dodawać anonimowo, nie żądam od nikogo żeby podawał mi swoje imię i nazwisko ;)
Także jeszcze raz proszę o skomentowanie tego posta odnośnie sprawy dalszego kontynuowania opowiadania. Jeżeli nie chcecie dodawać tu komentarzy na waszą prośbę mogę założyć oddzielnego ask'a abyście tam mogli zadawać mi pytania w sprawie całego bloga nie tylko opowiadania ;)
CZEKAM NA WASZE OPNIE W KOMENTARZACH PONIŻEJ ♥♥♥
P.S. przepraszam za jakiekolwiek błędy oraz interpunkcje <333

środa, 21 stycznia 2015

Wracam z przeprosinami... :(

Hejka. :/
Wracam z przeprosinami..
Eh znowu zawiodłam :/
Ostatnio nie miałam humoru, żeby pisać cokolwiek, w ogóle nie miałam na nic ochoty... Teraz kiedy podniosłam się lekko z dołka jak na zawołanie nie mam czasu :(
Dzisiaj powinno pojawić się opowiadanie, lecz to nie jest pewne..

piątek, 16 stycznia 2015

Ogłoszenia parafialne :D

Hejka. Myślę, że kolejny rozdział pojawi się w weekend bądź po niedzieli :) Przepraszam, że tak późno ale szkoła i jeszcze 31 mam bal i muszę chodzić na lekcje tańca i takie tam :p

środa, 14 stycznia 2015

"Nic nie trwa wiecznie" Rozdział 5


„Nic nie trwa wiecznie”
Rozdział 5.

 ‘’Ania”
„Jest inaczej, a zarazem tak samo”
Śniłam.. A może jednak nie? Może to była chora rzeczywistość, której nie byłam w stanie ogarnąć.. Wiem tylko jedno… To czego nigdy bym się nie spodziewała, zbliża się wielkimi krokami…

‘’Adam”
- Zabieramy ją do szpitala.
- Dobrze. Będę jechał za wami. –znieśli Anię z górę po czym zniknęli w głębi karetki. Wybiegłem za nimi i wsiadłem do samochodu. Droga nie trwała długo. Może z 15 minut. Po dotarciu zabrali ją na jakąś salę. Chciałem tam wejść, lecz nie pozwolili mi. Złapałem się za głowę i zacząłem chodzić w kółko, gdy nagle usłyszałem swój telefon. Zacząłem przeszukiwać kieszenie kurtki aż w końcu znalazłem cel. Spojrzałem na wyświetlacz „Michał” zakląłem pod nosem gdyż przypomniałem sobie, że miałem po niego przyjechać i zabrać do szkoły, ponieważ jego samochód jest w przeglądzie. Spojrzałam na godzinę. Za 20 minut zaczynają się zajęcia. Po raz kolejny zakląłem. Niechętnie przycisnąłem zieloną słuchawkę i przybliżyłem telefon do ucha.
- Stary gdzie ty jesteś?! Spóźnimy się! – usłyszałem głos pełen złości.
- Jestem w szpitalu.
- Co się stało?!  Wszystko z tobą w porządku?! Miałeś wypadek?!– wydawało mi się, że krzyczał.
- Tak, ze mną wszystko w porządku. – uspokoiłem go
- To co się w takim razie stało? – zapytał już trochę spokojniejszy.
- Coś z Anią. – zauważyłem z sali, do której zawozili przed chwilą Anię wychodzi lekarz- Sorry ale muszę kończyć. Oddzwonię później.
- Ej czekaj co się stało?! Halo jesteś?! – pomimo jego pytaniom rozłączyłem się i podbiegłem do lekarza. Bez żadnego przywitania zapytałem :
- Co z nią?!
- Dzień dobry. Żeby się cokolwiek dowiedzieć musimy zrobić najpierw badania. – odpowiedział spokojnym głosem po czym chciał odejść, lecz zastąpiłem mu drogę
- A kiedy wykonacie te badania?
- Przede wszystkim proszę się uspokoić bo pana gniew nam nie pomoże. Po drugie jesteśmy już w trakcie badań, więc proszę usiąść albo zrobić coś innego i spokojnie czekać na informacje. – bardzo wyraźnie podkreślił słowo „spokojnie”.
- Dobrze. Dziękuję i przepraszam. – pokiwał tylko głową po czym wyminął mnie i odszedł.
Michał dzwonił do mnie jeszcze z 5 razy ale nie odebrałem. Siedziałem tam dobre 5 godzin. Usłyszałem głosy dobiegające ze strony recepcji, więc ciekawy odwróciłem głowę w tamtą stronę. Zobaczyłem wystraszoną mamę Ani, podszedłem do niej i się z nią przywitałem
- Dzień dobry.
- Gdzie ona jest?! Co się stało?!
- Też chciałbym to wiedzieć. Nie mogłem jej rano obudzić, wystraszony zadzwoniłem po pogotowie.
- Dobrze zrobiłeś kochany – poklepała mnie po policzku po czy uśmiechnęła się. Odwzajemniłem go.
Usiedliśmy oboje na krzesełkach obok sali. Po godzinie z sali wyszedł ten sam lekarz co wcześniej. Pani Ewa od razu podbiegła do niego, a ja poszedłem w jej ślady.
- Co z nią jest?! Co z moją córeczką?!
- Spokojnie. Jej organizm jest strasznie osłabiony. Nie zauważyła pani nic dziwnego w jej zachowaniu? Może brała narkotyki?
- Nie no nie wydaje mi się żeby była w stanie wziąć to dziadostwo. Nie tak ją wychowywałam.
- Tu nie chodzi o wychowanie proszę pani. Na pewno nic pani nie zauważyła? Czy na przykład nie chciała nic jeść, spotykała się z jakimś podejrzanym towarzystwem? – pokręciła głową
- Nic? Na pewno? To bardzo ważne dla nas aby podać przyczynę.
- Nie raczej nie.
- Raczej? – wypytywał. Pni Ewa nie odpowiedziała więc zrobiłem to za nią.
- Na pewno
-  A ty to niby kto? Brat? Kolega?
- Jestem jej chłopakiem. To ja ją tu przywiozłem i nie zauważyłem nic dziwnego w jej zachowaniu, a szczególnie wczoraj. Była ze mną.
- Yhy. Czy w nocy stało się coś szczególnego?
- Nie. Oglądaliśmy film, zjedliśmy pizzę i poszliśmy spać.
- Dobrze. Jeżeli dowiemy się czegoś konkretnego z wyników badań powiadomimy państwa.
- Ale jak to? To Ania nie wraca dziś do domu?
- Przykro mi ale musimy zostawić ją na obserwację. Za tydzień powinniśmy już ją wypisać. – bez większych wyjaśnień, odszedł.
- Niech pani jedzie do domu. Ja z nią zostanę. – zaproponowałem.
- Jesteś wspaniałym chłopakiem wiesz. – uśmiechnęła się do mnie ciepło
- Dziękuję. Staram się. – również się uśmiechnąłem
- Cóż muszę wziąć sobie wolne. Dziękuję, że tak się nią opiekujesz. Do zobaczenia jutro.
- Tak. Do zobaczenia. – odpowiedziałem po czym wyszła, a ja wszedłem na salę.
Leżała tam.. Taka bezbronna.. Wyglądała na tak delikatną, jakby miała się za chwilę rozpaść na milion kawałeczków.. Miała zamknięte oczy.. Oddychała tak jakby sprawiało jej to trudność.. Bardzo powili podszedłem do niej. Usiadłem na krześle obok łóżka. Spojrzałem na jej twarz. Wydawała się smutna. Przybliżyłem swoją twarz do jej twarzy, po czym złożyłem delikatny pocałunek na jej policzku. „KOCHAM CIĘ” szepnąłem do jej ucha. Wróciłem z powrotem na swoje miejsce i chwyciłem ją za rękę…

‘’Ania"
Tu chodzi tylko o ciebie…
 
No i jest! Nareszcie :p Przepraszam was bardzo jest mi naprawdę bardzo głupio ... :( Postaram się dodawać częściej ale nie obiecuję .. :** życzę miłego czytania i komentowania!! <333