sobota, 7 lutego 2015

"Nic nie trwa wiecznie" Rozdział 6


„Nic nie trwa wiecznie”
Rozdział 6.
‘’Adam’’
Poczułem jak ktoś biega po korytarzu. Podniosłem głowę i zobaczyłem pielęgniarki biegnące w kierunku Sali, w której leżała Ania. Wstałem z krzesełka i pobiegłem w tą samą stronę co one. Stanąłem obok okna jej Sali i zobaczyłem jak ją reanimują.. Ktoś zaciągnął żaluzje znajdujące się na oknie nawet na mnie nie patrząc. Odsunąłem się lekko od okna. Stałem tak przez chwilę dopóki nie usłyszałem, że maszyna, która stała obok łóżka dziewczyny, przestała pikać, a za drzwiami nie słychać było już pośpiechu i paniki lekarzy. Zakryłem usta ręką aby nie zacząć krzyczeć, a do oczu napłynęły mi łzy. Jedyne co w tym momencie czułem to ból i tęsknota.. Myśl, że nigdy już jej nie zobaczę, nie dotknę jej ręki, nie pocałuję, przerażała mnie. Słyszałem krzyki pani Ewy. Ból w jej głosie był nie do zniesienia.. Po policzkach poleciały mi pierwsze łzy.. Nie kryłem się z tym. W tym momencie było mi wszystko jedno.. Poleciały kolejne i kolejne, po chwili już płakałem. Stałem i płakałem. Z Sali wyszedł lekarz, popatrzył się na nas, spuścił głowę i delikatnie pokręcił głową po czym odszedł. Pni Ewa krzyczała i płakała jak opętana.. Osunąłem się o ścianę i schowałem głowę w kolana. Płakałem, a każda kolejna łza piekła mnie bardziej.. Świat dookoła mnie stał się niewyraźny, prawie niewidoczny..
- Hej. Obudź się. Nie powinieneś być w szkole? – blondynka, leżąca naprzeciwko mnie uśmiechała się.
Przetarłem oczy i rozejrzałem się dookoła. „Gdzie ja jestem” zapytała moja podświadomość. Przeniosłem swój wzrok na dziewczynę. Nadal się uśmiechała. Po chwili ‘’rzuciłem się na nią’’ i mocno przytuliłem.
- Ty żyjesz. Jeju jak dobrze, że tu jesteś i, że żyjesz. –prawie płakałem. „Ah jak dobrze, że to był tylko sen” moja podświadomość znowu przemówiła we mnie.
‘’Ania”
Obudziłam się i rozejrzałam dookoła. Znajdowałam się w jakieś białej Sali. Spojrzałam w bok. „Ah tak jestem w szpitalu”. Odwróciłam głowę w drugą stronę. Na fotelu obok łóżka leżał chłopak. Naj wyraźniej śniło mu się coś niedobrego, gdyż spostrzegłam delikatną łzę spływającą po jego policzku. Szturchnęłam go lekko w ramię, żadnej reakcji.
- Hej. Obudź się. Nie powinieneś być w szkole? –zapytałam uśmiechając się do niego.
Zachowywał się dziwnie. Rozglądał dookoła jakby z niedowierzeniem. Nagle wstał i przytulił mnie mówiąc
- Ty żyjesz. Jeju jak dobrze, że tu jesteś i, że żyjesz. – nie zrozumiałam jego słów, lecz mimo tego odpowiedziałam
- Jestem, a gdzie miałabym być? Jestem i nigdzie się nie wybieram. – stykaliśmy się teraz czołami i uśmiechaliśmy się.
- Kocham cię. – wypalił nagle.
- Ja ciebie też. –powiedziałam a on pocałował mnie. Przerwaliśmy go, gdyż nasza chwila prywatności została przerwana. Do Sali wszedł lekarz i spojrzał na nas z uniesionymi brwiami, na co zaśmialiśmy się. Michał odsunął się ode mnie i puścił mi oczko. Zarumieniłam się i przeniosłam wzrok na lekarza. Sprawdzał coś w karcie pacjenta po czym spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Mam dobre wieści. Wyniki badań wyszły dobrze. Najprawdopodobniej było to przemęczenie lub zdenerwowanie, gdyż nie znaleźliśmy żadnej choroby. – powiedział.
- Hmm więc co to znaczy. – otwierałam już buzię jednak Michał wręczył mnie w mówieniu.
- To znaczy, że jeżeli stan zdrowia pacjentki nie zmieni się przez tydzień wypiszemy ją do domu. – wymieniliśmy spojrzenia z chłopakiem.
- Dziękuję panie doktorze – powiedziałam na co on tylko pokiwał głową i wyszedł.
- Miejmy nadzieję, że nic ci się nie stanie przez ten tydzień i wrócisz do domu. – pocałował mnie w czoła, ja jedynie pokiwałam głową i zatopiłam się w własnych myślach co oczywiście zauważył.
- Nad czym tak myślisz? – zmarszczył brwi, co ja robiłam już od jakichś 2 minut.
- Hmm jestem strasznie zmęczona. Nie będziesz miał nic przeciwko, jeżeli położę się spać? – uśmiechnęłam się sztucznie, żeby nie odkrył, że kłamię. Jeszcze przez chwilę bacznie mnie obserwował, po czym lekko zdezorientowany pokiwał głową i dał mi buziaka w policzek i wyszedł. Tak naprawdę nie byłam zmęczona, raczej zdziwiona całą tą sytuacją. Jeszcze nigdy w życiu nic podobnego mi się nie zdarzyło. Nie miałam zamiaru nikomu tego mówić. Nadal myśląc zamknęłam oczy i odpłynęłam..
Przez ten tydzień nic się nie działo, mój stan zdrowia znacznie się poprawił. Michał przychodził do mnie codziennie. Niekiedy odwiedzili mnie jacyś znajomi ze szkoły. Dziewczyny były u mnie z 2 razy, ponieważ ja miałam zostać wypisana dopiero 24 grudnia, a więc one, podobnie zresztą jak wszyscy, wyjechały do rodziny na święta. Wyjątkowo w tym roku zważywszy na mój stan zdrowia, cała rodzina przyjechała do na. Zazwyczaj wszyscy zjeżdżają się do babci i dziadka, ale jak zwykle ja muszę coś wykombinować. W zeszłe święta siedziałam sama w domu, gdyż stwierdziłam, że nie będę sobie psuła nerwów. Zawsze wracając ze świąt od babci wszyscy są skłóceni. Norma… Mam nadzieję, że w tym roku będzie inaczej.
Strasznie mi się tu nudzi, chociaż jak sobie pomyślę, że będę musiała się denerwować to wolę już tu siedzieć. Niestety rodzinka się już zjeżdża, a ja wychodzę ze szpitala. Nawet nie wiecie jak się cieszę… podejrzewam, że zamiast taty przyjedzie po mnie Michał ..

Hejka. :) no to mamy kolejny rozdział :p hmm nie wyszedł mi za bardzo bo ostatnio nie mam weny i ogólnie same problemy . :/ NO TO OCENIAJCIE W KOMENTARZACH I PISZCIE CO MYŚLICIE I CZY CHCECIE KOLEJNY RODZIAŁ .! <33 trzymajcie się ciepło :**

3 komentarze:

  1. Bardzo fajne + obserwuję
    http://tylkotyijanazawsze.blogspot.com/ <- zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział wyszedł ci bardzo fajnie.
    Na początku trochę się przestraszyłam co to już koniec ? Ale nie super ci wyszło :)

    OdpowiedzUsuń